ZATOPIONY SKOLIMÓW
|
autor:
MAGDA ANDRZEJEWICZ
|
|
|
Trwa wielkie sprzątanie po zalaniu i szacowanie strat. Mieszkańcy Skolimowa liczą na pomoc urzędu miejskiego – dziś i w przyszłości.
Fala kulminacyjna na Wiśle nie wyrządziła większych strat w naszej gminie. Dzięki pracy setek mieszkańców i strażaków, uszczelniających wały wiślane workami z piaskiem, nie doszło do poważniejszych podtopień. Poziom wody w Wiśle i Jeziorce zdecydowanie się obniżył. Zdawało się, że największe zagrożenie minęło. Do czwartku 3 czerwca, kiedy na skutek nawałnicy, która wieczorem przeszła nad Warszawą i okolicami, Kanał Jeziorski zamienił się w groźną, rwącą rzekę.
– Kilka lat temu samorządy Piaseczna, Lesznowoli i Konstancina podpisały umowę, na mocy której do kanału odprowadzana jest woda z terenu trzech gmin. Tylko żadna z nich nie dbała o utrzymanie kanału – mówi Adam K. ze Skolimowa. – Dodatkowo osiedle przy Kołobrzeskiej wybudowano zamykając prawie całkowicie przepust kanałku do Jeziorki. Trudno się więc dziwić, że przepust pod skrzyżowaniem ulic Kołobrzeskiej i Pułaskiego nie był w stanie odebrać tak wielkiej ilości wody.
Woda błyskawicznie rozlała się na okoliczne posesje. Zalane zostały domy przy Kołobrzeskiej, Pułaskiego, Ostrołęckiej i sąsiednich ulicach.W blisko 50 domach woda zalała piwnice, garaże i pomieszczenia mieszkalne. Zalała także hydrofory, pompy, piece centralnego ogrzewania; szamba i studnie. Do walki z żywiołem stanęli mieszkańcy. – Całą noc napełnialiśmy worki i ułożyliśmy z nich wał, który obronił kilkanaście domów. Gdyby nie ogromne zaangażowanie ochotniczej straży pożarnej i jej komendanta Grzegorza Szewczyka, który natychmiast zorganizował worki i piasek, byłoby z nami jeszcze gorzej – mówią właściciele zalanych posesji. – Co prawda 26 maja wojewoda mazowiecki odwołał alarm przeciwpowodziowy dla powiatu piaseczyńskiego, jednak nadal obowiązywało pogotowie przeciwpowodziowe. Jak to możliwe, że w takiej sytuacji szef Gminnego Zespołu Zarządzania Kryzysowego burmistrz Marek Skowroński i zastępca szefa GZZK Paweł Kralik wyjeżdżają? – denerwują się. – Gospodarz naszego miasta tym razem wyjechał do zaprzyjaźnionego miasta do Włoch. Dwa tygodnie wcześniej, kiedy fala kulminacyjna zbliżała się do Konstancina też musiał pilnie wyjechać. Albo bawić się – organizowanie zielonoświątkowej zabawy w Ciszycy w czasie, kiedy my usiłowaliśmy osuszyć nasze domy, było dobitnym przykładem lekceważenia mieszkańców i ich problemów. Z zazdrością patrzymy, jak swoim mieszkańcom pomaga burmistrz Łomianek czy pani burmistrz Ursynowa – dodają.
Gdy mieszkańcy gminy walczą z powodzią, burmistrz albo wyjeżdża, albo się bawi. Organizowanie zielonoświątkowej zabawy w Ciszycy w czasie, kiedy skolimowscy powodzianie usiłowali osuszyć swoje domy, było dobitnym przykładem lekceważenia mieszkańców i ich problemów
Większych strat udało się uniknąć dzięki wspólnemu wysiłkowi mieszkańców Skolimowa i strażaków
Od 4 do 6 czerwca strażacy przepompowywali wodę z kanału w kierunku Jeziorki. Od poniedziałku 7 czerwca gminna komisja przystąpiła do szacowania szkód. Na koszt gminy wywożone były szambo i śmiecie.
– Mamy zniszczone meble, szafki w kuchni rozmokły i spuchły. Woda z zalanych studni nie nadaje się ani do picia, ani do mycia. Okazuje się jednak, że środki do odkażania studni musimy kupić sami. Sami też musimy zapłacić za zbadanie wody. Takie badanie kosztuje 480 zł. Nie każdego z nas na to stać. Dlaczego nie zapłaci za to gmina? Przecież mogło nie dojść do tak dramatycznej sytuacji. Niedrożny przepust i znacznie podwyższony poziom wód gruntowych powodował, że w wielu miejscach woda stała już od miesiąca. U mnie za płotem było spore jezioro. Zgłaszałam w urzędzie, że jesteśmy podtapiani. „Jaką wy macie powódź, kiedy tam nie ma rzeki” – odpowiedzieli mi obaj zastępcy burmistrza – żali się młoda kobieta.
Kiedy u nas zaczną obowiązywać przepisy podobne do tych, wprowadzonych w Unii Europejskiej? W Niemczech od 2002 r. zakazana jest budowa domów na terenach zalewowych, we Francji obowiązuje ustawa gwarantująca prawo do odszkodowania w przypadku powodzi, a my jesteśmy zdani na siebie – denerwują się powodzianie
– Czy nasze władze poważnie zajmą się ochroną przeciwpowodziową? Do kompetencji Wydziału Rolnictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta i Gminy należy nadzór nad wykonaniem konserwacji urządzeń melioracyjnych, a do Wydziału Dróg Gminnych należy prowadzenie bieżących remontów nie tylko dróg gminnych, ale również utrzymanie i konserwacja rowów zlokalizowanych w pasach drogowych i obiektów inżynierskich takich, jak mosty, przepusty itp. To urząd, a nie my powinien rozmawiać z Wojewódzkim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych, czy ze starostwem piaseczyńskim. Nasza gmina należy do Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Zlewni Rzeki Jeziorki, podobno zastępca burmistrza Roman Rutkowski jest prezesem tego stowarzyszenia – to chyba właściwa osoba, która powinna nam pomóc – argumentują mieszkańcy. – Ktoś jest też odpowiedzialny za niszczenie urządzeń melioracyjnych przy budowie nowych domów i osiedli. To nie jest problem tylko Skolimowa.Woda w piwnicach stoi w domach w Borowinie, Kawęczynku, Parceli, Słomczynie i innych sołectwach. Co się stanie z domami, stojącymi od miesięcy w wodzie? – pytają.
– Na razie sytuacja wraca do normy, ale po każdym solidnym deszczu będziemy mieli wodę w piwnicach. Kiedy u nas zaczną obowiązywać przepisy podobne do tych, wprowadzonych w Unii Europejskiej? W Niemczech od 2002 r. zakazana jest budowa domów na terenach zalewowych, we Francji obowiązuje ustawa gwarantująca prawo do odszkodowania w przypadku powodzi, a my jesteśmy zdani na siebie – denerwują się powodzianie.
Pewne jest, że czas najwyższy zacząć kompleksowe działania. Do 2015 r., zgodnie z dyrektywą powodziową Unii Europejskiej z 2007 r., powinna powstać mapa terenów zalewowych. Dokument wymagam. in. opracowania planów gospodarowania wodami w każdym obszarze dorzecza w celu osiągnięcia dobrego stanu ekologicznego. Dyrektywa wyznacza konkretne terminy: do grudnia 2011 r. nakazuje przygotować wstępną ocenę ryzyka powodziowego, do grudnia 2013 r. – mapy zagrożenia i ryzyka powodziowego, a do grudnia 2015 r. – plany zarządzania ryzykiem powodziowym.
Niemcy nie czekali i wyciągnęli wnioski z wielkiej powodzi w 2002 r. Zmienili prawo i zainwestowali poważne pieniądze w infrastrukturę przeciwpowodziową. Dziś nie muszą usuwać skutków powodzi, wypłacać odszkodowań i śpią spokojnie.
|