OSTATNI GASI ŚWIATŁO
|
autor:
MAGDA ANDRZEJEWICZ
|
|
|
Czekaliśmy na solankowe baseny, dostaliśmy zimny prysznic. W końcu też zabieg hydroterapeutyczny.
9 grudnia 2011 r. Uzdrowiska Polskie Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych będący w 100 proc. własnością Banku Polskiej Spółdzielczości i zarządzany przez BPS Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych, dokonał zakupu od Skarbu Państwa udziałów i akcji trzech spółek uzdrowiskowych: Uzdrowisko Iwonicz, Uzdrowisko Kamień Pomorski oraz Uzdrowisko Konstancin-Zdrój. Oprócz trzech spółek przejętych od Skarbu Państwa, do Grupy Uzdrowiska Polskie należy także Uzdrowisko Nałęczów, którego akcje zostały zakupione przez Fundusz od Nałęczowskiego Towarzystwa Inwestycyjnego, obecnie mniejszościowego współwłaściciela Funduszu Uzdrowiska Polskie.
Za niespełna sześć miesięcy miną trzy lata od podpisania umowy prywatyzacyjnej. To okres w którym w rozwój bazy uzdrowiskowej spółka Uzdrowisko Konstancin zobowiązana była do zainwestowania 15 mln zł. Jednak planowanych inwestycji nie widać. Podczas posiedzenia Komisji Uzdrowiskowej, Zdrowia i Opieki Społecznej Rady Miejskiej (na początku lutego), prezes spółki Krzysztof Głogowski tłumaczył opóźnienie brakiem funduszy na realizację inwestycji – BPS TFI, które wyłożyło pieniądze na zakup udziałów spółek uzdrowiskowych i gwarantowało nakłady inwestycyjne, odmówiło udzielenia kredytu na budowę. Rozpoczęta z dużym opóźnieniem budowa centrum hydroterapii, wobec samowoli inwestora skończyła się po miesiącu – powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wstrzymał prace. Po dwóch miesiącach od wstrzymania prac, 29 maja, rada nadzorcza odwołała ze stanowiska prezesa konstancińskiej spółki Krzysztofa Głogowskiego. Dziś szanse na wywiązanie się z zapisów umowy prywatyzacyjnej są minimalne. Podobne problemy mają pozostałe sprywatyzowane spółki – z części zobowiązań prywatyzacyjnych nie wywiązały się również (na razie i nic nie wskazuje, że zdążą) pozostałe uzdrowiska: Iwonicz i Kamień Pomorski, należące do grupy Uzdrowiska Polskie.
Dziś szanse na wywiązanie się z zapisów umowy prywatyzacyjnej są minimalne
Pracownicy konstancińskiej spółki uzdrowiskowej, przedstawiciele stowarzyszeń społecznych i mieszkańcy naszej gminy są mocno zaniepokojeni możliwością bankructwa spółki i wyprzedaży jej majątku. – Spełnia się najgorszy scenariusz – mówi jeden z pracowników. – Zwolnienie prezesa niczego nie załatwia. Przyjdzie nowy prezes, posprząta resztki firmy, a my pójdziemy na zieloną trawkę. W Białym Domu oddział kardiologiczny już został zlikwidowany, jest teraz jakaś baza transportu medycznego. Na dodatek burmistrz przedstawił radzie do uchwalenia taki plan zagospodarowania przestrzennego strefy A i tak skutecznie broni się przed inwestorami, że nowy podmiot szybko nie uruchomi działalności uzdrowiskowej. I gdzie my znajdziemy pracę?
Kazimierz Jańczuk, przed wyborami samorządowymi deklarował: „W przypadku przejęcia odpowiedzialności za przyszłość naszej Gminy zamierzam: odbudować, właściwie promować i wykorzystywać uzdrowiskowy charakter naszej gminy. To cel strategiczny. (…) Uzdrowisko powinno być dźwignią rozwoju. Skoro w takiej gminie nie może rozwijać się przemysł i usługi uciążliwe dla środowiska, to trzeba postawić na to, co pozwoli korzystać z naszego potencjału czyli np. usług uzdrowiskowych, medycznych czy turystycznych. Inne miejscowości uzdrowiskowe robią to od dawna, np. Krynica, Ciechocinek czy Busko. Tych, którzy tu przyjeżdżają z racji uzdrowiskowych i przyrodniczych walorów Konstancina – kuracjuszy, turystów, mieszkańców Warszawy, musimy przyciągać dobrą ofertą. Dlatego uwzględniając charakter naszej gminy należy poszukiwać także inwestorów prywatnych. Nie możemy się ich bać. Musimy stworzyć im przejrzyste warunki do inwestowania w przedsięwzięcia o charakterze pro-uzdrowiskowym i w ten sposób zapewnić mieszkańcom, szczególnie młodzieży nowe, atrakcyjne miejsca pracy”.
Samorząd stworzył tak przejrzyste warunki do inwestowania – krótko: nie i basta – że potencjalni inwestorzy już nawet nie próbują rozmawiać z władzami gminy
– W rzeczywistości samorząd stworzył tak przejrzyste warunki do inwestowania – krótko: nie i basta – że potencjalni inwestorzy już nawet nie próbują rozmawiać z władzami gminy – dodaje kolejny pracownik, zastrzegając sobie anonimowość. – Na dodatek zamiast jak najszybciej przystąpić do prac nad nowym operatem uzdrowiskowym, burmistrz uważa, że z Ministerstwem Zdrowia najlepiej dyskutować o miejscach parkingowych i należy poczekać na jakiś poselski projekt zmian, który nie wiadomo kiedy trafi do komisji sejmowej. Zanim tam trafi, my staniemy w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych, likwidator wyprzeda co się da, a ostatni z pracowników zgasi światło. Czy tak zakończy się stuletnia historia uzdrowiska Konstancin?
|