KOMU UFAMY
|
autor:
(GMT)
|
|
|
Od pięciu lat podczas Dni Konstancina w namiocie „Naszego Miasta – FMK” spotykamy się i rozmawiamy z mieszkańcami naszej gminy. Rokrocznie również przeprowadzamymini ankiety dotyczące różnych aspektów życia społecznego i problemów Konstancina-Jeziorny. W tym roku pytaliśmy o zaufanie do instytucji życia publicznego – bez zaufania do przedstawicieli samorządu i instytucji, z którymi na co dzień mamy kontakt, trudno mówić o społeczeństwie obywatelskim.
Prosiliśmy mieszkańców o odpowiedź, do której z instytucji życia społecznego mają największe zaufanie: do policji, straży miejskiej, przedstawicieli samorządu – burmistrza i rady miejskiej, straży pożarnej, organizacji społecznych, a może jeszcze jakiejś innej. Na blisko 100 zapytanych osób na pierwszymmiejscu jako godna zaufania znalazła się straż pożarna, a na kolejnych: policja, strażmiejska, radamiejska, burmistrz i organizacje społeczne. Sześć osób stwierdziło, że nie ufa nikomu oprócz siebie i swojej rodziny – z policją, strażą miejską i pożarną nie mieli do czynienia, za to z lokalnymi władzami aż za dużo. Dwoje ankietowanych deklarowało, że ufają jednakowo wszystkim wymienionym. 100 osób to nie wiele, ale procentowo więcej niż w ogólnokrajowych badaniach, w których przepytywanych jest 1 000 ankietowanych.
Podobne ankiety – choć o wiele bardziej szczegółowe – przeprowadzane są przez ogólnopolskie instytucje badania opinii społecznej. Wśród 30 zawodów i pełnionych funkcji we wszystkich rankingach zdecydowanie prowadzi straż pożarna. Strażacy cieszą się powszechnym zaufaniem i wysokim prestiżem społecznym – są niezawodni, w dzień i w nocy gotowi śpieszyć z pomocą. Dalsze wyniki czasami zadziwiają: większym prestiżem społecznym cieszy się rolnik prowadzący średniej wielkości gospodarstwo indywidualne niż policjant, większym – sprzedawca w sklepie i robotnik budowlany niż burmistrz, urzędnik i minister. Ostatnia trójka, zamykająca ranking to: radny gminy, poseł na Sejm i działacz partii politycznej (badania CBOS). W perspektywie zbliżających się wyborów samorządowych to bardzo interesujące wyniki – wybieramy lokalne władze, do których mamy mniejsze zaufanie niż do sprzedawcy w sklepie i murarza na budowie. Dlaczego więc wybieramy takich, a nie innych? Bo najczęściej wybieramy mniejsze zło – Iksiński skończył np. weterynarię, nie ma pojęcia o zarządzaniu, ale to nasz sąsiad, swój chłop i dusza człowiek, to przecież dobrze będzie zarządzał gminą. A Igrekowski, bez znaczenia jakiema kwalifikacje zawodowe, nie należy jednak do jedynie słusznej opcji politycznej, podobno nie pije i jest wegetarianinem, to może być jeszcze gorszy.
Co by się jednak stało, gdyby na najważniejsze funkcje w mieście wybrać fachowców o wysokich kwalifikacjach i kulturze osobistej? Gdyby wybierając 21 radnych mieć w drużynie prawnika i ekonomistę, architekta i bankowca, inżyniera budownictwa i transportu, rolnika i przedsiębiorcę, lekarza i nauczyciela? Gdyby zaufać fachowcom, a nie szwagrowi żony sąsiada, można by sporo zdziałać. A jeszcze gdyby w składzie rady miejskiej znalazły się osoby w różnym wieku, mieszkające w gminie od pokoleń i takie, które sprowadziły się do nas kilka lat temu, ze świeżym spojrzeniem i doświadczeniem, jak skutecznie radzić sobie z budową np. ścieżek rowerowych i uchwalaniem planów miejscowych (jak radzą sobie w innych gminach), to sukces prawie murowany. Warunkiem koniecznym do stworzenia dobrze funkcjonującego lokalnego „państwa” i społeczeństwa prawdziwie obywatelskiego jest jeszcze wzajemne zaufanie. W jaki sposób je zmierzyć i wybrać właściwe osoby? Bardzo prosty sposób określenia stopnia zaufania stosują Amerykanie: wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy od X lub Y kupiłbym używany samochód?
|