|
Gramy w zielone
|
autor:
H. W.
|
|
|
Wiosna i lato, czas porządków w przydomowych ogródkach i koszenia trawników. I znów problemy z odbiorem odpadów tzw. zielonych. Urząd Miasta i Gminy informuje, że operator PPHU Lekaro zobowiązany jest do odbioru odpadów zielonych raz na dwa tygodnie – właściciel nieruchomości, który złożył deklarację śmieciową, może w tym terminie oddać maksymalnie dwa 120-litrowe worki. Ani w ustawie, ani w deklaracji śmieciowej nie zapisano ograniczenia o oddaniu tylko dwóch worków. Czy dowolna interpretacja tzw. ustawy śmieciowej przez UMiG jest zgodna z prawem? Czy urząd gminy może zmieniać prawo obowiązujące w Polsce? Przecież ustawa zobowiązuje gminę do odbioru odpadów biodegradowalnych bez ograniczeń. Odbioru, a nie przyjmowania w nielegalnym punkcie, działającym bez zezwolenia starostwa powiatowego. Podobno zawinili urzędnicy przygotowujący specyfikację istotnych warunków zamówienia (SIWZ), to może niech oni taszczą ciężkie worki do nielegalnego punktu odbioru. Nikt ich nie nadzorował i nikt nie zwrócił uwagi na bzdurne ograniczenie. Czy za dowolną interpretację zapisów ustawy ktoś w urzędzie poniósł odpowiedzialność, czy odpowiadać mamy my, mieszkańcy? Teraz burmistrz prosi o uwagi do następnego – na kolejne lata – przetargu. No to napiszmy sami SIWZ, wykonajmy pracę za urzędników i burmistrzów, a oni dostaną premię za dobrą pracę. Co ciekawe, karę (samodzielne targanie worków z trawą do nielegalnego punktu) ponoszą tylko ci, którzy segregują odpady. Ci którzy wrzucają wszystko do jednego wora, mogą mieszać odpady zielone z innymi, a Lekaro musi je odebrać. I tak róbmy, bo 5 zł miesięcznie więcej za niesegregowane to dużo taniej niż benzyna, czas i sprzątanie samochodu (worki są słabej jakości i pod ciężarem mokrej trawy pękają). I całą ideę reformy diabli wezmą. Albo umówmy się, że w najbliższą sobotę odstawiamy worki pod urząd. Dalej niech zawiozą je sumienni pracownicy wydziału ochrony środowiska.
|
|