Dłuuugi weekend
|
autor:
KONSTANTY J.
|
|
|
Najdłuższy weekend nowożytnej Europy. Biorę dwa dni urlopu i mam dziewięć dni wolnego. Pierwszego dnia, w sobotę, postanowiłem dokładnie zaplanować ten czas: zdążę zrobić wiosenne porządki w ogrodzie, poprawić rynnę, posprzątać w piwnicy, naoliwić zawiasy w drzwiach do sypialni, naprawić kran, pomalować zaciek w łazience... cały dzień zszedł mi na planowaniu. W niedzielę zadzwonił kolega i namówił mnie na długą wycieczkę rowerową: „Stary, daj spokój z robotą, w niedzielę trzeba odpocząć, po tej paskudnej zimie trzeba się dotlenić”. W poniedziałek, po prawie 30-kilometrowej wycieczce, bolały mnie wszystkie mięśnie, o malowaniu łazienki nie ma mowy. Wtorek – wyraźnie znudzone dzieci wyciągnęły mnie do kina i na lody. Odpuściłem sobie porządki w ogrodzie. W środę, 1 maja, jakoś tak głupio brać się do roboty, przecież to święto. W czwartek przyjechała siostra żony z mężem, synkiem i pieskiem: „Tyle dni wolnego, postanowiliśmy was odwiedzić”. Zostali do soboty. W niedzielę byłem już naprawdę zmęczony odpoczynkiem. Całe szczęście, że długi weekend się skończył.
|