Podróże kształcą
|
autor:
KONSTANTY J.
|
|
|
Tegoroczne wakacje spędziłem w podróży, przemierzając północną Polskę od wschodu do zachodu – od Giżycka prawie do Szczecina. Jeździłem lokalnymi drogami, nocowałem w gospodarstwach agroturystycznych, poznawałem ciekawych ludzi. Przejeżdżałem przez dziesiątki małych i średnich miasteczek i zastanawiałem się, dlaczego jedne są zapyziałe i smutne, a parę kilometrów dalej, w tym samym województwie i tej samej gminie, miasteczko wygląda zupełnie inaczej: czyste, zadbane, wesołe, pełne turystów. O co chodzi? Okazało się, że o wodę. Wszędzie tam, gdzie było jezioro, rzeczka czy choćby basen, miasteczko tętniło życiem, wczasowicze oblegali plaże i kawiarenki pod parasolami. Zarabiali właściciele domów, którzy wynajmowali kwatery wczasowiczom, właściciele wypożyczalni sprzętu wodnego, budki z lodami, smażalni ryb, straganów z pamiątkami... Jednym słowem zarabiało miasto i jego mieszkańcy. Turyści omijali senne, zakurzone miasteczka i ciągnęli nad wodę. Gospodarz jednego z domów,w którym nocowałem powiedział mi: – Widzi pan, woda przyciąga ludzi jak magnes szpilki. Sam pan wie, że poszukiwanie życia na innych planetach zaczyna się właśnie od wody. Dziesięć lat temu, zanim zbudowano u nas basen, byliśmy taką samą dziurą jak miasteczko N. cztery kilometry stąd. Dziś mamy pracę, a miasto ma kasę na chodniczki, trawniczki i klomby kwiatowe.
A my? My mamy za małe wpływy do budżetu, brak miejsc pracy i brak pomysłów. Mamy również Jeziorkę, ale brudną i zaniedbaną, niezagospodarowane tereny nad Wisłą i chętnych do wybudowania zalewu, od których oganiamy się, jak diabeł od święconej wody.Nic to, że zalew ściągałby do nas tysiące turystów, zamiast niego też mamy nie byle atrakcję – wylęgarnię komarów na cały powiat.
Konstancin-Jeziorna
(znajdź),
|