|
BEZWARUNKOWA PRYWATYZACJA
|
autor:
GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS
|
|
|
Nie potrzeba WikiLeaks, żeby dotrzeć do dokumentów zdumiewających. W minutę każdy może znaleźć ofertę i warunki sprzedaży spółki Uzdrowisko Konstancin-Zdrój na stronach Ministerstwa Skarbu Państwa. Warunki? Nie ma żadnych. Kto kupi, będzie mógł zrobić, co zechce. To nie teoria spiskowa, to tekst pod oficjalnym logo.
O tej największej w dziejach Konstancina prywatyzacji – zaczętej mimo wieloletnich protestów obywateli i stowarzyszeń społecznych, oraz samorządów terytorialnych wszystkich szczebli, aż po Sejmik Województwa Mazowieckiego – mówi i pisze się dużo w tonie alarmowym. Samorząd wojewódzki w poprzedniej kadencji wnioskował, aby skarb państwa spółkę mu przekazał, co miało uratować przed likwidacją jedyne uzdrowisko w regionie liczącym ponad 5 mln mieszkańców. Ostrzegaliśmy, że prywatyzacja spółki, której teren leży wśród najmodniejszych i najdroższych terenów pod budownictwo rezydencjalne w całej Polsce, zakończy się zanikiem działalności medycznej i uzdrowiskowej i zmianą profilu na deweloperkę. Ministerstwo broniło się – nic podobnego, przecież inne prywatyzacje spółek uzdrowiskowych się udały, bo ich prywatni właściciele podtrzymują profil uzdrowiskowy i z niego czerpią zyski. Odpowiadaliśmy – jest tylko jeden Konstancin, nie tylko jeden na Mazowszu, lecz jeden jedyny w kraju. Co sprawdza się w górach i lasach daleko od metropolii, nie sprawdzi się u południowej granicy Warszawy. Tu i tylko tu ciśnienie rynku deweloperskiego jest zbyt wielkie. Tu zyski z budowy rezydencji i innych zamkniętych obiektów pasujących do określenia „polskie Beverly Hills” będą nieporównywalnie większe od tych, jakie można osiągnąć z medycyny nawet na najwyższym,międzynarodowo sławnym konstancińskim poziomie. Tu uzdrowisko może przetrwać tylko jako własność publiczna – jeśli nie państwowa, to samorządowa.
Nadmierny alarm? Uprzedzenie do wolnego rynku? Okazuje się, że nie, bo ogłoszone warunki sprzedaży przebijają najczarniejsze przewidywania. Ministerstwo w ogóle nie zastrzegło, że nabywca spółki musi kontynuować jej działalność uzdrowiskową. Nie będzie potrzebował podstępów, na przykład celowego zaniedbywania zasobów ludzkich, infrastruktury i marketingu, aby potem oznajmić z udawanym smutkiem: nie udało się z medycyną, muszę pójść w inną stronę, bo przecież nie mogę dopłacać do interesu, kodeksy zabraniają. Zamiast takiej czy innej gry, jest prosta i jawna droga: od razu po sfinalizowaniu transakcji, wolno wszystko. Wolno praktycznie już w 2012 r. zmienić statut spółki, usunąć profil uzdrowiskowy w części lub całości, albo spółkę podzielić lub zlikwidować lub wyprzedać jej nieruchomości deweloperom z przebiciem dziesięć do jednego.
Polityka Ministerstwa Skarbu Państwa nasuwa inne określenie amerykańskie – „firesale”, wyprzedaż podczas pożaru.Wyprzedaż w tempie i na warunkach narzucanych przez pożar. Więc bez warunków. Powstaje pytanie: co i komu się pali?
Na prostej drodze do przemiany otwartego uzdrowiska o ponad 110-letniej tradycji w zamkniętą dzielnicę rezydencjalną pozostaje jedna, ostatnia przeszkoda – miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.Ale ostatnio rada miejska odrzuciła wniosek o rozszerzenie obszaru, na którym wolno prowadzić działalność uzdrowiskową. Mogła zrobić siedmiomilowy krok ku rozwojowi, zatem umocnieniu statusu uzdrowiskowego całegomiasta i gminy. Jednak uczyniła siedmiomilowy krok w stronę przeciwną, minimalistyczną. Jeśli skarb państwa zrealizuje plan bezwarunkowej prywatyzacji Uzdrowiska Konstancin-Zdrój, rada znajdzie się pod naciskiem, aby dostosować plan miejscowy, a po drodze studiumzagospodarowania gminy. Tylko kilka podniesień rąk przez radnych będzie oddzielać Konstancin-Jeziornę od utraty tożsamości. Wyzionięcia duszy – jak w XIX w. powiedzieliby założyciele.
Co stałoby się z wartością ziemi i domów? Nowoczesnym rynkiem nieruchomości rządzi stara reguła – lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja! Reguła wszystkich rynków brzmi – lepiej, niż być najlepszym, jest być unikalnym. Dopóki Konstancin-Jeziorna pozostaje jedynym uzdrowiskiem Mazowsza i obszaru metropolitalnego Warszawy, jest unikalny i niezrównany. Konstancin-Jeziorna, jako jedna z wielu podobnych gmin, straciłby to, co ma najcenniejsze. Porównując znów do Ameryki – to odpowiednik utraty ratingu AAA. Wartość nieruchomości mieszkańców byłego uzdrowiska poleciałaby w dół, jak indeksy giełdowe.
GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS – założyciel i prezes Stowarzyszenia Ochrony i Promocji Miast-Ogrodów i Historycznych Miejscowości Centralnego Mazowsza Ład na Mazowszu, autor książki „Mazowsze 24”, członek Zespołu Doradczo-Konsultacyjnego Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego Prezydenta RP, wykładowca i komentator polityczny, w nadchodzących wyborach parlamentarnych kandydat do Senatu RP z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Unia Prezydentów – Obywatele do Senatu
Konstancin-Jeziorna
(znajdź),
Konstancin uzdrowisko
(znajdź),
Konstancin budownictwo
(znajdź),
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
(znajdź),
|
|