ŻYCIE BEZ PLANU
|
autor:
GRAŻYNA MATUSIK-TOMASZEWSKA
|
|
|
Szczególny jubileusz obchodzą mieszkańcy części Słomczyna – 10-lecie uchwalania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego zachodniego Słomczyna. Taka okrągła rocznica skłania do refleksji.
Wieś czeka na plany
Żeby wszystko było jasne – nie jest to wyjątek spowodowany nieprzewidzianymi okolicznościami. Nie tylko mieszkańcy Słomczyna nie mogą doczekać się planu. W takiej samej sytuacji są mieszkańcy: zachodniego Klarysewa, Podskarpia i Skolimowa C oraz północno-zachodniego Skolimowa. Uchwały o przystąpieniu do sporządzenia planów tych obszarów podjęto w latach 1996–2000.Nieco krócej, bo dopiero siedem lat, trwają prace nad planami: Łęgu, Czernideł, wschodniego i zachodniego Kawęczyna, Kępy Okrzewskiej, Okrzeszyna, Kępy Oborskiej i Cieciszewa.
Problem nie dotyczy tylko wsi. Prace nad planami zagospodarowania strefy A uzdrowiska i terenów przyległych oraz centrum miasta Konstancin- Jeziorna też trwają od czterech lat. Choć zdawałoby się, że w przypadku tych planów wszelkie uwarunkowania i główne rozwiązania planistyczne zostały przewidziane i wzięte pod uwagę przy uchwalaniu statutu uzdrowiska, planów jak nie było, tak nie ma.
Przedstawiciele samorządu bronią się twierdząc, że do każdego z planów wpływa nawet po kilkaset wniosków i odwołań. Nic dziwnego, że wpływają, skoro na etapie przygotowania założeń do planu nikt nie pyta o zdanie mieszkańców. Ale sprawne i terminowe rozpatrzenie setek wniosków też nie przekłada się na tempo uchwalania planu. Komisja rozwoju i ładu przestrzennego rady miejskiej, na kilku kolejnych posiedzeniach rozpatrzyła wszystkie wnioski i zarzuty wniesione do planu centrum Konstancina. Poświęciła na to wiele godzin. Minęło kilka miesięcy i nadal nic się nie dzieje. Takich planów już prawie gotowych jest kilka. I dalej leżą w szufladach urzędu i nabierają mocy.
Mieszkańcy naszej gminy od wielu lat zgłaszają uwagi dotyczące trybu uzgadniania planów. –Burmistrz ogłasza przetarg na sporządzenie planu, zgłasza się firma, której przekazuje swoje założenia do planu, a zainteresowani dowiadują się na końcu – mówią mieszkańcy Okrzeszyna. – Do uzgodnień dostajemy gotowy plan, sporządzony za biurkiem przez kogoś, kto niema z naszą miejscowością nic wspólnego. Przebieg planowanej ul. Czerniakowskiej-bis, a przede wszystkim zbiorczej drogi przez teren Okrzeszyna ustalony został tak, że trzeba będzie przesuwać ogrodzenia lub wyburzać domy. Dlaczego nie można poprowadzić jej obok, po polach?
Prace nad planem Okrzeszyna, na który mieszkańcy czekają od lat, nagle nabrały tempa. Mieszkańcy wsi dowiedzieli się, dlaczego. Otóż oprócz ul. Czerniakowskiej-bis, przez teren Okrzeszyna ma przebiegać główna rura odprowadzająca ścieki z całego Konstancina do warszawskiej oczyszczalni. – Czy to nie za dużo szczęścia na jedną, małą wieś – pytają?
Przedstawiciele samorządu bronią się twierdząc, że do każdego z planów wpływa nawet po kilkaset wniosków i odwołań. Nic dziwnego, że wpływają, skoro na etapie przygotowania założeń do planu nikt nie pyta o zdanie mieszkańców
Lokalna społeczność protestuje i pisze do burmistrza petycje. A burmistrz znalazł proste rozwiązanie problemu: o spotkaniu w urzędzie gminy, poświęconym ustaleniom planu, nie została zawiadomiona Katarzyna Wójcik, sołtys Okrzeszyna.
Lata mijają, planów nie ma. Wmawia się mieszkańcom wsi, że nie mogą inwestować w swoje gospodarstwa, bo znajdują się w strefie C ochrony uzdrowiskowej. A to nieprawda – mogliby unowocześniać swoje gospodarstwa, budować przetwórnie, przechowalnie owoców i warzyw, suszarnie i wiele innych obiektów wykorzystywanych w produkcji rolnej, a przede wszystkim mogliby budować domy dla swoich dorosłych dzieci. Mogliby, gdyby mieli uchwalony plan. Zapisy ustawy uzdrowiskowej zobowiązują burmistrza do uchwalenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w ciągu dwóch lat od uchwalenia statutu uzdrowiska. Do czasu uchwalenia planów, z mocy ustawy, burmistrz pozbawiony jest prawa wydawania tzw. warunków zabudowy. Ponieważ z planami urząd się nie śpieszy, nie można niczego budować. – My rozumiemy, że są jakieś odgórne ustalenia dotyczące strategii rozwoju naszej gminy i my je przyjmujemy – mówi sołtys jednej z wsi. –Wystarczyłoby powiedzieć: nie wolno budować uciążliwych zakładów przemysłowych w gminie uzdrowiskowej, zabudowa niemoże być wyższa niż tyle i tyle metrów, powierzchnia działki mniejsza niż ileś tam metrów, powierzchnia biologicznie czynna – ileś procent. I proszę bardzo – sołectwo ma rok na przygotowanie swoich założeń do planu. A jeśli nie zrobimy tego, to sołectwo spada na koniec kolejki chętnych, czekających na plan. Ale nie ma obawy, my potrafimy się porozumieć między sobą.My sami najlepiej wiemy, gdzie chcemy mieć drogę. Sami wiemy czy chcemy prowadzić gospodarstwa rolne, czy to się jeszcze opłaca, czy wolimy odrolnić ziemię. Często jesteśmy po prostu za starzy na samodzielne gospodarowanie. A dzieci, jeśli niemogą inwestować w rozwój i nic przedsięwziąć, a nawet pobudować sobie wygodnego domu, uciekają do miasta. Wiemy, jak chcemy żyć i mieszkać. Potrafimy przygotować założenia do planu i gotowe przedstawić projektantowi. Niepotrzebni nam pośrednicy – urzędnicy, którzy lepiej wiedzą, jak mamy żyć.
Jakie to proste i logiczne. Demokracja zamiast biurokracji.
|