CZY NASZE ŚMIECIE ZOSTAWIMY W SPADKU WNUKOM
|
|
|
|
Z ALEKSANDRĄ AMBROZIEWICZ, kandydatką na radną rady miejskiej, rozmawia Magda Andrzejewicz.
Dlaczego zdecydowała się pani kandydować do Rady Miejskiej Konstancina-Jeziorny?
– Od kilku lat jestem zaangażowana w działalność społeczną i obserwuję pracę naszego samorządu. Byłam na wielu posiedzeniach komisji i sesjach rady miejskiej i odnoszę wrażenie, że głos pojedynczego mieszkańca ginie w urzędniczej machinie. Głos grupy radnych władza najwyższa lepiej słyszy. Najpierw działałam sama, np.: zorganizowałam pierwszą na terenie naszej gminy zbiórki elektrośmieci i odpadów niebezpiecznych. Przygotowania zajęły mi prawie trzy miesiące – dziesiątki telefonów, maili, odwiedziłam wiele razy nasz urząd gminy… ale udało się. Praktycznie wszystko zrobiłam sama. Od zdobycia sponsorów do ofert od firm odbierających odpady. Mój syn zaprojektował plakat. Znaleźli się chętni do pomocy przy rozwieszeniu prawie 300 plakatów. Odzew mieszkańców naszej gminy na zbiórkę odpadów był fantastyczny, przychodziły całe rodziny. Zebraliśmy wtedy ponad 15,5 t śmieci. Podobne akcje kontynuował potem urząd gminy. Uczestniczyłam w nich jako wolontariuszka.
Ochrona środowiska jest pani szczególnie bliska?
– Każdy powinien sobie uświadomić, jak bardzo człowiek wpływa środowisko. Jeszcze 40–50 lat temu nie było tylu opakowań, wiele towarów w sklepach zawijano w gazetę (śmiech), torebki z szarego papieru wykorzystywało się wielokrotnie, nie było plastikowych butelek i toreb foliowych, a napoje sprzedawano w butelkach zwrotnych (z kaucją). Sprzęt AGD ograniczał się do żelazka, radia, lodówki i telewizora używanych latami. Warto sobie uzmysłowić, że np. obecny nastolatek ma szansę przez całe swoje życie (ok. 80 lat) wytworzyć prawie 28 t odpadów. To jest wręcz porażające. My obrócimy się w proch, ale nasze śmiecie pozostaną w spadku naszym dzieciom i wnukom. Szkodzimy sami sobie wdychając spaliny z przemysłu i samochodów, czy toksyny z domowych palenisk, gdy spala się w nich np. plastiki i inne szkodliwe odpady. „Rozwój gminy Konstancin-Jeziorna jako wzorcowej gminy ekologicznej” – to fragment celu nadrzędnego zawarty w starym programie ochrony środowiska (POŚ) dla naszej gminy. Myślę, że większość mieszkańców nie wie, że są takie programy w gminach (jak program ochrony środowiska, program gospodarki odpadami, strategia gminy), które wyznaczają podstawowe kierunki rozwoju. Wszelkie działania, np. inwestycyjne, powinny być podporządkowane celom tych programów. Dlatego wręcz niepokojący jest nowy gminny POŚ na lata 2014–2020, który sprowadza się do ogólników i frazesów i który zdejmuje z władz gminy jakiekolwiek zobowiązania względem środowiska, bo trudno nazwać celem strategicznym np. posadzenie kwiatków w jednym z sołectw (zadanie o wartości ok. 500 zł) umieszczone w tym programie. Jak wygląda w gminie uzdrowiskowej zakup tzw. kompostera, który zielone odpady przerabia na kompost np. pod trawniki? Przygotowałam opracowanie, jak to mogłoby wyglądać od strony finansowej i organizacyjnej. Udało mi się przekonać kilkoro radnych do tego pomysłu, pojechaliśmy nawet zobaczyć, jak wygląda to urządzenie w Miejskim Zakładzie Oczyszczania w Pruszkowie. Temat jednak upadł, kiedy wiceburmistrz Gadomska stwierdziła, że w gminie uzdrowiskowej nie można przerabiać odpadów. W takim razie, jak wytłumaczyć zwożenie do uzdrowiska i składowanie odpadów tzw. destruktu (asfalt zdjęty z remontowanych ulic) przez właściciela asfalciarni, a wszystko za zgodą wydaną przez starostę.
Angażowała się pani również w inne działania.
– Ponad trzy lata temu udało się nam (wspólnie z dwiema innymi mieszkankami) skłonić władze gminy do inwentaryzacji azbestu w gminie, co razem z programem usuwania azbestu dało możliwość pozyskania zewnętrznego finansowania odbioru i utylizacji tego odpadu. Dzięki temu mieszkańcy mogą mieć bezpłatnie usunięty azbest np. z dachu oraz jego wywóz z posesji, wszystko wykonane przez profesjonalną firmę. Wielkim zagrożeniem dla uzdrowiska była próba zorganizowania zakładu demontażu elektrośmieci na terenie gminy. W bardzo krótkim czasie (to były wakacje) trzeba było merytorycznie odpowiedzieć na wniosek inwestora. Do przekopania było kilkaset stron programów (o których wspominałam wyżej) i treści ustaw, które mogły dostarczyć formalnych i prawnych argumentów przeciwko takiej inwestycji. Pisma w tej sprawie złożyli: radny Tomasz Zymer, dwa czy trzy lokalne stowarzyszenia i ja jako mieszkanka. I udało się, inwestor się wycofał. Ograniczenie ruchu tirów w mieście (też ochrona środowiska, bo spaliny i hałas) to akcja,która połączyła wiele środowisk. Byłam na wszystkich spotkaniach w starostwie powiatowym, pisałam listy w tej sprawie, zebrałam dziesiątki podpisów od mieszkańców. Jak wiadomo, udało się uzyskać jedynie ograniczenie ruchu samochodów powyżej 16 t. Projekt podziału gminy na jednomandatowe okręgi wyborcze to całkowita rewolucja w wyborach samorządowych. Dotychczas kandydaci na radnych byli wybierani w dużych okręgach, gdzie było do obsadzenia nawet pięć mandatów. Od tego roku jest inaczej, gmina została podzielona na 21 małych okręgów i z każdego wybiera się tylko jednego radnego. Wbrew logice, bo w projekcie okręg (obecnie 10) obejmujący zabudowę jednorodzinną został podzielony na paski w taki sposób, żeby połączyć je z osiedlem mieszkaniowym na Grapie. Udział wyborców z domków był procentowo znacznie niższy niż mieszkańców bloków – stąd żaden kandydat mieszkańców małych domów nie miał szans na wybór. Na skserowanej powiększonej mapie tego fragmentu gminy, kolorowymi flamastrami zaznaczyłam, jak będą wyglądać projektowane okręgi, które skonstruowano tak, że np. z sąsiadujących ze sobą trzech bloków wybierano trzech różnych radnych – krewnych lub znajomych królika. Tak przygotowane dane wręczyłam na posiedzeniu każdemu radnemu. W powstałej ogólnej konsternacji burmistrz uchwałę wycofał i zarządzono tzw. konsultacje społeczne, które dawały czas na pisemne odniesienie się do projektu. Dzięki temu w okręgu 10 będziemy po raz pierwszy mieć swojego radnego.
Jakie ma pani plany, jeśli zostanie pani radną Rady Miejskiej Konstancina-Jeziorny?
- Za priorytetowe uważam następujące sprawy:
• przeniesienie asfalciarni poza teren gminy uzdrowiskowej i zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Mirkowa, uniemożliwiającą powstanie równie szkodliwych zakładów i baz przeładunkowych dla tirów. Ostanie cztery lata zostały bezpowrotnie stracone w tych dwóch zasadniczych sprawach,
• utrzymanie statusu naszej gminy jako gminy uzdrowiskowej,
• dyscyplinowanie gminnych finansów. Chociaż władze odtrąbiły sukces, bo na koniec 2013 r. mieliśmy najlepszą sytuację w powiecie, to na koniec bieżącego roku będziemy zadłużeni na około 30 mln zł, co, jak wiadomo, uniemożliwi jakiekolwiek inwestycje poza budową najdroższego ratusza na Mazowszu,
• wprowadzenie opłaty uzdrowiskowej. Przez ostatnie cztery lata straciliśmy z tego tytułu około 3,2 mln zł,
• budowę mieszkań socjalnych. Przez ostatnie cztery lata nie wybudowano ani jednego mieszkania komunalnego czy socjalnego. Proponowałam zakup od spółki Metsä Tissue dawnego budynku biurowego o powierzchni ok. 1400 mkw. Można by go przystosować na mieszkania socjalne, nieduże, o niezbyt wysokim standardzie i w pierwszej kolejności wprowadzić tam lokatorów, którzy zalegają z opłatami w lokalach komunalnych. Na moją propozycję padła odpowiedź, że władze gminy nie mogą ludzi skazywać na niski standard w XXI w. Dziwne to, skoro kilkaset rodzin czeka na mieszkania w bardzo złych warunkach,
• podjęcie działań mających na celu zwiększenie nadzoru ze strony gminy, nad prowadzonymi inwestycjami.
Jest wiele zagadnień, które dla radnych są jak pole minowe. Interesy władz gminy nie zawsze są zbieżne z interesem ogółu mieszkańców, chociaż tak nie powinno być. Czasami trzeba się wykazać wiedzą znacznie większą niż profesjonalista z urzędu gminy po to, żeby nie zostać spacyfikowanym przez hasło „przepisy na to nie pozwalają”. Jestem tego wszystkiego świadoma i dlatego kandyduję.
|