Jadą quady, jadą autor: GRAŻYNA MATUSIK-TOMASZEWSKA
   

Amatorzy quadów i motocykli crossowych
znaleźli miejsce do jazdy w lesie
wspólnoty gruntowej Czarnów

W całej Polsce młodzi ludzie na quadach i crossowych motocyklach szaleją na leśnych duktach i polnych drogach, plażach i górskich szlakach. Urządzają nielegalne wyścigi, tratują uprawy, płoszą zwierzęta, zagrażają spacerowiczom, rowerzystom, pozostałym użytkownikom dróg i samym sobie. Tumany kurzu, obłoki spalin i ryk silników – to znak, że jadą quady.

 

Moda na quady dotarła również do Konstancina. Czterokołowce mkną brzegiem Wisły, polnymi drogami i rozjeżdżają wały przeciwpowodziowe. Im trudniejszy teren, tym większe emocje. Przerażeni spacerowicze uskakują na bok, zawiadamiają policję i straż miejską, jednak nie na wiele się to zdaje. Straż miejska i policja przyznają, że ryczące czterokołowce stały się uciążliwą plagą i stwarzają realne zagrożenie.

 

– Przyjeżdżamy na miejsce zdarzenia, ale nic nie możemy zrobić. Po wertepach samochodami nie dogonimy takiej maszyny. Tylko te jednostki policji i straży miejskiej, które mają już na wyposażeniu quady, mogą skutecznie działać. Kierowca często jest w kasku, a większość pojazdów nie ma numerów rejestracyjnych. Trudno więc zidentyfikować sprawców – rozkładają ręce strażnicy miejscy z Konstancina.

 

Zakazy, kontrole i mandaty nie rozwiążą problemu. Młodych ludzi rozpiera energia, szukają wrażeń – chcą się ścigać, a nie mają gdzie. Trzeba pomyśleć o stworzeniu im warunków do legalnego i bezpiecznego uprawiania ekstremalnych sportów. Popisy z lasów, polnych dróg i ulic przenieść na tor. Budowa toru nie jest skomplikowanym przedsięwzięciem i nie wymaga wielkich nakładów finansowych. Znalezienie terenu na obrzeżach miasta też nie jest trudne – świetnie nadają się opuszczone żwirownie, wyrobiska piasku, czy tereny byłych jednostek wojskowych. Oprócz toru gokartowego w Piasecznie, nasza młodzież nie ma gdzie poszaleć. Przydałby się tor dla rajderów i teren do paintballa, ścianka wspinaczkowa i strzelnica. Gdyby porozumiały się wszystkie gminne samorządy naszego powiatu, wspólnymi siłami można by poszukać odpowiedniego terenu i rozwiązać problem.

 

Amatorzy jazdy quadami znaleźli takie miejsce sami. Na granicy Czarnowa i Solca, w prywatnym lesie należącym to wspólnoty gruntowej Czarnów. Tam jednak też nie są mile widziani. Na wyrobisku dawnej kopalni piasku jeden z mieszkańców Solca zastawia na kierowców pułapki: deski z wbitymi dziesięciocentymetrowymi gwoździami i zakopane na sztorc potłuczone butelki. Na drodze dojazdowej do wyrobiska niewidzialna ręka rozciąga między drzewami stalową linkę – to już tylko krok do tragedii. Sołtys Czarnowa Małgorzata Wojakowska-Żeglińska poinformowała policję o znalezionych pułapkach. Jedną z nich, pokazała radnym Konstancina- Jeziorny podczas sesji rady. Radni jednak zbagatelizowali problem. – Rada miejska nie jest od ścigania psychopatów. Powinna tym się zająć policja – stwierdził przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa, Oświaty, Kultury i Sportu Andrzej Należyty. Rzeczywiście ściganie podejrzanych o wykroczenia i przestępstwa to zadanie policji, ale może komisja powinna znaleźć odpowiedni teren, gdzie młodzi ludzie byliby bezpieczni?

 

 

Quady coraz częściej pojawiają się na ulicach i drogach

 

60 TYS. QUADÓW PORUSZA SIĘ PO POLSKICH DROGACH I BEZDROŻACH. ZAREJESTROWANY JEST CO PIĄTY Z NICH

 

Problem jest i sam nie zniknie. Quada można kupić nawet nie wychodząc z domu – przez internet. Najprostsze modele oferowane są już za kilkaset złotych. Ceny tych z silnikami o większej mocy, produkowanych przez znane firmy, porównywalne są z cenami samochodów średniej klasy. Szacuje się, że po polskich drogach porusza się ok. 60 tys. quadów, z czego zarejestrowanych jest niespełna 20 proc. A przecież, aby dojechać nad Wisłę lub do lasu kierujący wszędołazami poruszają się po drogach publicznych – bez homologacji i świateł, bez przeglądu technicznego i obowiązkowego ubezpieczenia OC, a często również bez uprawnień do kierowania jakimkolwiek pojazdem.

 

Nasze prawo jak zwykle nie nadąża za rzeczywistością – według obowiązujących definicji quady nie istnieją. Obecnie zaliczane są do „innych pojazdów” i w wydziałach komunikacji rejestrowane mogą być jako motocykle, motorowery, a nawet jako maszyny rolnicze. Quadem może jeździć każdy i praktycznie wszędzie. Na nowe regulacje prawne czekają policjanci, leśnicy, strażnicy przyrody, a przede wszystkim inni użytkownicy dróg. Ministerstwo Infrastruktury od ponad roku pracuje nad ustawą wprowadzającą obowiązkową rejestrację wszystkich pojazdów i zasady dopuszczenia ich do ruchu oraz nad przepisami dotyczącymi kierujących nimi. Kierować ciężkimi maszynami o większej pojemności silnika i mocy powyżej 5,5 KMbędą mogli posiadacze prawa jazdy kategorii B i B1. Lekkimi quadami, o masie własnej nie przekraczającej 350 kg, maksymalnej mocy 5,5 KM i prędkości określonej przez producenta do 45 km/h mogłyby kierować osoby powyżej 14. roku życia po odbyciu kursu i zdaniu egzaminu w ośrodku ruchu drogowego, mające specjalne prawo jazdy nowej kategorii AM. Obecnie, poruszając się po drogach prywatnych i nie mając praktycznie żadnych uprawnień, to waśnie oni najczęściej ulegają wypadkom.

 

– Quady jeżdżące po wertepach łatwo się wywracają, zwłaszcza podczas pokonywania wzniesień – mówi dr Marek Rychlik, ortopeda. – Wystarczy mały błąd, aby niedoświadczony kierowca został wyrzucony z quada i dosłownie przykryty przez ważącą kilkaset kilogramów maszynę. Efektem takich upadków są pęknięcia żeber, złamania kończyn, a jeżeli kierujący nie miał kasku, również urazy czaszki.

 

Regulacje dotyczące najmłodszych użytkowników są o tyle istotne, że w tym roku quad to popularny prezent z okazji pierwszej komunii. To brak odpowiedzialności i wyobraźni dorosłych sprawia, że na nowe pojazdy z silnikiem spalinowym wsiadają już ośmiolatki. I większość z nich kiepsko radzi sobie z ciężką maszyną. Nie ma tygodnia, by prasa nie donosiła o kolejnych ofiarach nieprzemyślanych prezentów.

 

 

Im trudniejszy teren, im większe wertepy, tym dla quadowców i crossowców lepiej

 

Ustawa, choć pilnie potrzebna, nie odpowie jednak na pytanie gdzie amatorzy ekstremalnej jazdy mogą się wyszaleć. To pytanie do władz miasta. Staraniem samorządów tory i ośrodki sportów ekstremalnych powstały już w wielu dużych i małych polskich miastach, m.in. w Gdyni i Gdańsku, w Białymstoku, Lidzbarku Warmińskim, Głogowie, Obornikach Wielkopolskich. W okolicy Warszawy amatorzy quadów mogą legalnie jeździć w Pruszkowie, w okolicach Kampinosu i w Błoniu. Na tych torach można jeździć własnym pojazdem i można go wypożyczyć. Obsługa toru przeprowadza krótkie szkolenie i zapewnia kask.

 

– O torze nawet nie marzymy, ale może znalazłby się dla takich zapaleńców jak my teren, na którym moglibyśmy legalnie jeździć, gdzie nie przeszkadzalibyśmy nikomu i gdzie nikt by na nas nie polował – mówi 15-letni Łukasz.A jego kolega dodaje: – Nam wystarczą najgorsze wertepy, im większe tym lepiej, a tor przeszkód sami sobie zorganizujemy.

 

A w tych miastach, w których amatorom jazdy czterokołowcami i crossowymi motocyklami stworzono odpowiednie warunki, niedzielni spacerowicze zamiast ryku silników słyszą w lesie śpiew ptaków.

   
Drukuj