DLACZEGO NIE? BO NIE autor: BARBARA STYLIANOU
   

O tym, że spółka Marina Konstancin, nowy właściciel jazu na Jeziorce, kanału i zbiornika (stawu) w Mirkowie, ma plany wykorzystania należących do niej zasobów wodnych Konstancina w celu stworzenia profesjonalnej bazy rekreacyjno-uzdrowiskowej – zalewu, przystani dla łódek, plaży z prawdziwego zdarzenia – wiemy nie od dziś. Zalew to wciąż przyszłość, a jaz na Jeziorce konserwować trzeba na bieżąco. Spółka zleciła coroczny przegląd jazu, z którego wynika, że to i owo można by poprawić. Skoro poprawiać, to porządnie – obiektowi zbudowanemu w latach 50. ubiegłego wieku przydałby się gruntowny lifting. To kosztuje niemało, warto byłoby więc – przy okazji prowadzonych prac – wybudować niewielką nowoczesną elektrownią wodną i wykorzystać wytworzony prąd do oświetlenia przyszłego portu, odcinka rzeki, zatoki Jana i deptaku. By móc zgodnie z obowiązującym prawem wybudować elektrownię, trzeba o 40 m przesunąć granicę strefy A ochrony uzdrowiskowej, tak by jaz i jego otoczenie znalazły się w strefie B.

 

Prezes spółki Marina Konstancin Jacek Rowiński wystąpił w tej sprawie z wnioskiem do władz gminy – pismo skierował do burmistrza gminy Konstancin- Jeziorna Kazimierza Jańczuka i do przewodniczącego rady miejskiej Andrzeja Cieślawskiego. W uzasadnieniu wniosku czytamy: „Uruchomienie na terenie gminy Konstancin-Jeziorna nowoczesnej elektrowni wodnej stanowić będzie realizację oraz wdrożenie rozwiązań organizacyjnych i prawnych zawartych w opracowywanej ustawie o odnawialnych źródłach energii (dalej „projekt ustawy o OZE”), której wejście w życie zaplanowane na dzień 1 stycznia 2013 roku, ze względów proceduralnych zostało przełożone na czwarty kwartał 2013 roku. Ustawa o odnawialnych źródłach energii stanowić będzie implementację dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28/WE z dnia 23 kwietnia 2009 roku. (…) Wybudowanie na terenie gminy Konstancin-Jeziorna instalacji odnawialnego źródła energii w postaci nowoczesnej elektrowni wodnej umożliwiającej pozyskiwanie zielonej energii jest niewątpliwie szansą gminy na realizację celów ustawowych, dodatkowe zabezpieczenie energetyczne oraz poprawę wizerunku gminy, bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów w tym zakresie”.

 

Wyłączenie jazu ze strefy A ochrony uzdrowiskowej wymaga podjęcia przez radę miejską uchwały zmieniającej uchwałę nr 244/V/17/2008 w sprawie statutu uzdrowiska. Burmistrz odpowiedział spółce, że w obecnym roku budżetowym nie przewiduje prac związanych ze zmianą statutu. Skoro w obecnym roku budżetowym nie ma pieniędzy na prace związane ze zmianą statutu, dobrze byłoby wiedzieć, jakiego rzędu to kwota. Tego burmistrz jednak nie wyjawił. Może dobrze by było porównać ten wydatek z wartością zalewu, którego gmina z własnych pieniędzy nie wybuduje jeszcze długie lata. „Informuję, że Państwa wniosek pozostanie w naszych dokumentach i w przypadku prowadzenia prac nad zmianą operatu uzdrowiskowego zostanie rozpatrzony” – pisze burmistrz. Do czasu ewentualnej zmiany operatu uzdrowiskowego, czyli do 2016 r.

 

Burmistrz ma prawo negatywnie zaopiniować każdy wniosek, ale nie o wszystkim może sam decydować. Decyzja w tej konkretnej sprawie leży w kompetencji rady miejskiej.Mimo że pismo spółki zaadresowane było również do rady miejskiej, burmistrz nie przekazał radzie wniosku. Czyżby burmistrz nie znał ustawy o samorządzie gminnym? Zgodnie z ustawą, zmiana uchwały rady miejskiej należy wyłącznie do właściwości rady, tymczasemradni dowiedzieli się o decyzji burmistrza dopiero od inwestora, który 2 października przyszedł na posiedzenie Komisji Ładu Przestrzennego i Spraw Komunalnych Rady Miejskiej.

 

Co robi gospodarz gminy uzdrowiskowej, któremu zależy na rozwoju funkcji rekreacyjno-turystycznych? Natychmiast przekazuje wniosek radzie, a mając na uwadze napięty stan finansów gminnych, dokładnie liczy, co się gminie opłaca lub proponuje, by rada zobowiązała inwestora do partycypacji w kosztach związanych z przeprowadzeniem zmiany. Co robi burmistrz naszej gminy?Mówi, że gmina była zainteresowana kupnem jazu, a skoro toMarina kupiła jaz, to niech go sobie remontuje, a na żadne zmiany się nie zgadza. A na marginesie – gmina nie planowała kupna jazu. Podczas sesji rady miejskiej, kilka dni po ogłoszeniu przez Metsä Tissue zamiaru sprzedaży jazu (obiektu strategicznego dla bezpieczeństwa gminy) i kanału wzdłuż al. Wojska Polskiego, zastępca burmistrza Dorota Gadomska przedstawiła stanowisko gminy twierdząc, że to zbyt duży kłopot dla gminy, a każdy, kto kupi jaz (prywatny inwestor) jest prawnie zobowiązany do zapewnienia jego właściwego stanu.

 

Elektrownia wodna – nie, zalew rekreacyjny – nie, komposter – szkodzi środowisku, ale asfalciarnia ma się dobrze i wszyscy już zapomnieli o planach przeniesienia zakładu. Urząd nie widział też nic złego w budowie przez spółkę Saur zakładu przetwórstwa elektrośmieci. Zastępca burmistrza Dorota Gadomska zwracała się do inwestora o uzupełnienie wniosku zamiast go po prostu odrzucić jako niespełniający wymogów formalnych. Nikt w urzędzie nie zauważył, że planowana przez spółkę inwestycja w strefie C ochrony uzdrowiskowej pozostaje w sprzeczności z zapisami ustawy uzdrowiskowej, które zabraniają lokalizacji jakichkolwiek zakładów przemysłowych na terenie gmin uzdrowiskowych. Nikogo z urzędników nie zdziwiło też, że w 90-stronicowym raporcie o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko, sporządzonym na zamówienie spółki Saur, nie ma ani słowa o strefach ochrony uzdrowiskowej i odległości planowanej inwestycji od poszczególnych stref. Dopiero zdecydowane weto mieszkańców uchroniło gminę przed tą – oględnie mówiąc – mało przyjazną środowisku inwestycją.

 

Od decyzji burmistrza spółka Marina może odwołać się do… rady miejskiej. Do rady, do której wniosku nie przekazał burmistrz. Po posiedzeniu Komisji Ładu Przestrzennego i Spraw Komunalnych, radni sami zainteresowali się sprawą wniosku. Prezes spółki Marina Konstancin stwierdził, że skoro nie może inwestować, to nie będzie śpieszył się z kosztownym remontem. Zamiast elektrowni wodnej, portu, zalewu i oświetlonej zatoki Jana będziemy mieć to, co mamy.Mogło być przyjemne z pożytecznym. Ale nie będzie. Dlaczego nie? Bo nie.

   
Drukuj